– Nie, nadchodzą ważne wydarzenia, mój mężu, a my mus

– Nie, nadchodzą istotne wydarzenia, mój mężu, a my musimy być na nie gotowi – powiedziała i dalej zaplatała we włosy purpurowe wstążki i klejnoty. Uriens wyglądał przez okno. – Patrz, rycerze się ćwiczą w bitwie. analizuję, że Uwain jest wśród nich najlepszym jeźdźcem. Spójrz, moja droga, czyż on nie jeździ samoczynnie prawidłowo, jak Gawain? A ten u jego boku to Galahad. Morgiano, nie rozpaczaj za tym potomkiem, które straciłaś. Uwain zawsze będzie cię uważał za swoją matkę. Już kiedy się pobieraliśmy, powiedziałem ci, że przenigdy nie będę ci wypominał bezdzietności. Oczywiście, że bym się ucieszył z kolejnego potomka, ale skoro to nie jest pisane, to cóż, nie mamy co rozpaczać. Poza tym – dodał, nieśmiało biorąc ją za dłoń – może to i dobrze... Nie zdawałem sobie sprawy, jak bliski byłem tego, że cię mogę utracić... Stanęła przy oknie. Uriens otaczał ramieniem jej kibić, a ona czuła jednocześnie obrzydzenie i wdzięczność za jego dobroć. przenigdy nie powinien się dowiedzieć, że to był syn Accolona, myślała. Niech sobie będzie dumny, że na stare wakacji jest dodatkowo zdolny spłodzić dziecko. – Patrz – powiedział Uriens, wyciągając szyję, by dobrze widzieć. – okazuje się? Kto to wjeżdża przez bramę? Byli to: konny jeździec, mnich w czarnym habicie jadący na mule i koń niosący ciało. – Chodź – rozkazała Morgiana, ciągnąc go za dłoń. – Musimy obecnie zejść na dół. Blada i milcząca schodziła u jego boku na dziedziniec, czuła się wysoka i dostojna, jak przystało na przyszłą Najwyższą królowa. moment zdał się zatrzymać, tak jakby znów znaleźli się w czarownej krainie. Dlaczego nie ma z nimi Artura, jeśli to on zwyciężył? Jeśli mimo wszystko przywieźli martwe ciało Artura, to gdzie cała ceremonia i lament nad zgonem króla? Uriens wyciągnął ramię, by ją podtrzymać, lecz odepchnęła je i stała, trzymając się kurczowo drewnianej ramy drzwi. Mnich odrzucił własny kaptur i zapytał: – Czy ty jesteś królowa Morgianą z Walii? – To ja – odparła. – Mam więc dla ciebie informację. Twój brat Artur leży ranny w Glastonbury, opiekują się nim tamtejsze zakonnice. Wyzdrowieje. A w prezencie wysyła ci to. – Wskazał ręką na owinięte w całun ciało, przewieszone przez koński grzbiet. – Kazał mi więc powiedzieć ci, że ma własny miecz Ekskalibur i pochwę do niego... – Mówiąc to, odsłonił materię zakrywającą ciało, a Morgiana ujrzała skierowane w niebo, niewidzące oczy Accolona. Wszystkie siły nagle z niej uszły, jak rwący strumień płynu. Uriens wydał dziki, śmiertelny okrzyk. Uwain przedarł się przez tłum, który zebrał się już wokół schodów, i gdy jego ojciec padał zemdlony na ciało swego syna, Uwain złapał go i podtrzymał. – Ojcze! kosztowny ojcze! O Boże, korzystny Boże, Accolon! – Zachwiał się, gdy zobaczył ciało na koniu. – Gawain, przyjacielu, proszę, podaj ramię memu ojcu, muszę porada mamie, ona mdleje... – Nie – powiedziała Morgiana. – Nie. – Usłyszała własny swój głos jak echo, nie była nawet pewna, czemu chciała zaprzeczyć. Chciała podbiec do Accolona, rzucić się na jego ciało i wyć z rozpaczy, lecz Uwain trzymał ją mocno. Na schodach pojawiła się Gwenifer, pewien człowiek szeptem wytłumaczył jej sytuację. Zeszła na dół, patrząc na Accolona. – Zginął w buncie zapobiegający Najwyższemu Królowi – powiedziała dobitnie. – Nie będzie dla niego chrześcijańskiego pogrzebu! Niech jego ciało rzucą krukom, a jego skroń niech zawiśnie na murach jako skroń zdrajcy! – Nie! Ach, nie! – krzyknął zapłakany Uriens. – Błagam cię, błagam cię, królowo Gwenifer, wiesz, że jestem najwierniejszym z twych poddanych, a mój biedny chłopiec już